Sheryl Crow na najnowszym albumie "100 Miles From Memphis" odbywa sentymentalną podróż do Memphis, miasta tak bardzo związanego z muzyką soul. Podkreśla, że wychowała się na czarnych brzmieniach i to ten rodzaj muzyki odcisnął na niej największe piętno.
Bardziej wydaje się jednak, że amerykańska wokalistka z braku pomysłu na przebojowe piosenki rozpaczliwie szuka inspiracji. Ja zdecydowanie wolę ją jako równocześnie słodką i zadziorną rockmenkę, wykonującą niezapomniane szlagiery, jak choćby "All I Want To Do". Z nowej płyty broni się jedynie "Our Love Is Fading". Odświeżony po latach przebój Terence'a Trenta D`Arby`ego "Sing Your Name" z udziałem Justina Timberlake'a wypada blado i mało soulowo. Innym gościem na płycie jest wielki Keith Richards, ale jego wkład w nagrania jest praktycznie niezauważalny.
Grzegorz Dusza
Universa l Music