Dlaczego prasa uparcie przedstawia nowy album Violens jako shoegaze - absolutnie nie mam pojęcia. Brooklyńskie trio stara się bowiem na swoim drugim albumie, będącym dość logiczną kontynuacją "Amoral", pielęgnować tradycję wymykania się z ram gatunkowych, jaką przypina mu część krytyków.
Oczywiście nie sposób nie zauważyć pewnych inspiracji nurtem i pewnymi klasycznymi albumami brytyjskimi z początku lat 90., jednak wystarczy raz przesłuchać "True", by wychwycić mnóstwo smaczków, jak chociażby ducha harmonijnego, gitarowego popu z lat 60., co słychać np. w utworze "Watch The Streams".
"All Night Low" brzmi jak wojna między dream popem a punkiem, a jednak oba te gatunki zdają się wychodzić z tej potyczki zwycięsko. W przerywniku, folkowym "Lucent Caries", gitary w pewnym momencie zaczynają pogrążać się w buczącej głębi, która nagle miałaby pochłonąć wszystko dokoła.
"Totally True" z kolei buduje nerwowy nastrój przez lekko brzęczące gitary, które niepostrzeżenie zaczynają się przenikać z szepczącymi wokalizami. Pomimo dużej różnorodności dźwięków na "True", pewna muzyczna zwartość powoduje, że podczas odsłuchu ma się wrażenie obcowania z wieloczęściowym, 45-minutowym utworem, co jest znacznym odejściem od formuły ambitnego, choć nieskładnego debiutu.
M. Kubicki
SLUMBERLAND