Yeah Yeah Yeahs to jedna z grup cierpiących na syndrom singla, dzięki któremu zrobiły karierę. Utwór "Maps", bo o nim mowa, pomógł w dobrej sprzedaży pierwszego albumu tria, później przyszła pora na następcę "Fever To Tell", krążek "Show Your Bones". Jako że spektakularnego hitu tam nie było, wygląda na to, że grupa kierowana przez Karen O postanowiła tym razem wycisnąć wszystkie pozostałości z pomysłów, związanych z "Maps".
Zadziałało? Niezupełnie. Po wysłuchaniu "It`s Blitz!" jeszcze bardziej niż kiedykolwiek jestem przekonany, że liderka Yeah Yeah Yeahs zasługuje na więcej, niż jest w stanie zdziałać ze swoimi obecnymi kolegami. Na nowej płycie udowodniła, że jest bardzo wszechstronna i potrafi śpiewać w zróżnicowanych stylistykach. Wcielenia, z których ją znamy, działają jak zwykle dobrze. Nowe, choć wymagają przyzwyczajenia, szybko wpadają w ucho. Niestety, radość z obcowania z "It`s Blitz!" szybko mija, gdy okazuje się, że utwory bez potencjału singlowego nudzą po kilku przesłuchaniach. Wyraźnie słychać, że w wielu partiach można było zrobić znacznie więcej - te końcowe pokazują, że zespół może bardziej elastycznie podchodzić do komponowania piosenek. Pozostaje więc pytanie, czemu Yeah Yeah Yeahs nie zastosowali tego jako patentu na sukces trzeciego longplaya?
M. Kubicki
UNIVERSAL MUSIC GROUP