Na nową płytę Alicji Majewskiej trzeba było czekać blisko 20 lat. Nie oznacza to, że artystka zupełnie zniknęła ze sceny. Wciąż dawała wyprzedane do ostatniego miejsca koncerty, wciąż była obecna w telewizji.
Nagrywając album, Alicja Majewska miała do wyboru dwie opcje: otoczyć się młodymi twórcami i stworzyć repertuar na nowe czasy, tak jak to zrobił swego czasu Krzysztof Krawczyk, albo pozostać przy swoim staromodnym stylu. Wybrała opcję bezpieczną, co ucieszy z pewnością wszystkich ceniących sobie jej przeboje z lat 70. i 80.
Za repertuar odpowiada towarzyszący jej od 40 lat na scenie i poza nią Włodzimierz Korcz. Mistrz z pewnością nie zawodzi, ale i nie zaskakuje. Walczykowate melodie w piosenkach "Wszystko może się stać", "Po prostu przyjdź i bądź" czy "Dobrze pamiętam" to jego znak rozpoznawczy. Ich urok podkreślają fortepian i smyczki. Głos Alicji Majewskiej nie zmienia się wcale, a wręcz przeciwnie – śpiewa teraz lepiej niż kiedyś.
Wbrew pozorom płyta jest dość zróżnicowana. Oprócz poważnych piosenek, z którymi Alicja Majewska mogłaby wystąpić na festiwalu piosenki aktorskiej, są tu także utwory lżejsze – takie, które mogą ubarwić galę kabaretową, jak choćby duet z Arturem Andrusem ("O sercu szczerozłotym") czy blues "Witraże marzeń".
Grzegorz Dusza
SONY