Obchodzący właśnie 40-lecie działalności londyński Madness największe sukcesy odnosił na przełomie lat 70. i 80. Ich ówczesne przeboje "Our House", "House of Fune" czy "It Must Be Love" funkcjonują po dziś dzień i są chętnie grane przez rozgłośnie radiowe.
Najnowszy album wesołej gromadki jest kierowany do słuchacza, który śledził ich karierę w tamtym czasie. Wciąż słychać w ich muzyce te same retro brzmienia, charakterystyczne knajpiane pianino, saksofon i łobuzerski wokal Grahama "Suggsa" McPhersona.
Madness doskonale potrafią połączyć karaibskie rytmy z tradycyjną angielską piosenką wodewilową, a całość okrasić Beatlesowskimi melodiami. Ważną rolę pełni tu także angielski humor i nastrój błazeńskiej zabawy, co sprawia, że przy ich nagraniach nie sposób się nudzić.
Godzina muzyki mija bezproblemowo, choć po wysłuchaniu piętnastu piosenek trudno zanucić jakiś refren. Nie korci także, by włączyć "Can`t Touch Us Now" ponownie.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL