Panie i panowie - Marlene Dietrich - taka zapowiedź wystarczyła, by przy dźwiękach orkiestry Williama Biazarda na scenę Sali Kongresowej wyszła legenda kina i sceny - Marlene Dietrich. To było wydarzenie najwyższej rangi, choć nie tak wielkiej, jak koncert The Rolling Stones, ale świadczyło, że polska otworzyła się na światową kulturę i wysupłano pieniądze, by polscy melomani, choć tylko ci najbogatsi, mogli oklaskiwać występy gwiazd.
Tylko 41 minut muzyki i opowieści Marlene trafiło na płytę "Z Archiwum Polskiego Radia", ale to wystarczy, by doświadczyć retrospekcji z przeszłości. Kto był na tym koncercie, ten będzie wspominał go z łezką w oku, kiedy podziwiał światową gwiazdę w płaszczu z łabędziego puchu.
Występując w Warszawie, Marlene Dietrich miała 65 lat, nie występowała już w filmach, ale była ciągle w doskonałej formie wokalnej. Potrafiła stworzyć nastrój nostalgii za latami międzywojennymi, za kabaretem w najlepszym stylu. Zaśpiewała też piosenki z filmów, które przyniosły jej sławę: "Błękitny Anioł", "Chłopcy z zaplecza", "Pieśń nad pieśniami". Wykonała popularne standardy: "My Blue Heaven" "La Vie en Rose". Zaskoczeniem była z pewnością piosenka zaśpiewana po hebrajsku "Shir Hatan”, choć najsłabsza tego wieczoru. Koncert zakończyła śpiewając po niemiecku "Frag Nicht".
Łukasz Turkan
POLSKIE RADIO