Blisko trzy lata temu ukazała się bardzo ciepło przyjęta EP-ka "The Power of Coincidence", zwiastująca wielki talent młodej polskiej wokalistki. Electro-pop pomieszany z alternatywnym rockiem, który zaprezentowała Pola Rise, zdradzał inspiracje takimi artystkami, jak Bjork, Lykke Li i Banks. Pieczołowicie przygotowany debiut potwierdza, że mamy do czynienia z jednym z najciekawszych zjawisk na tanecznej scenie.
Album "Anywhere But Here" to dzieło na światowym poziomie, zrealizowane z pietyzmem, pełne nieszablonowych muzycznych pomysłów. Pola Rise asymiluje tu różne odcienie elektroniki. Przede wszystkim mamy tu zabarwiony rockową nutą, wiejący nieco chłodem, ale jakże pięknie brzmiący skandynawski pop.
Artystka odkrywa dla siebie taneczne rytmy z lat 80., sięga po o dekadę młodszy trip hop, świetnie odnajduje się także w futurystycznej elektronice z odrobiną folkowych barw. Jej nastrojowy wokal doskonale pasuje do tych eterycznych kompozycji.
Trudno liczyć, by jej starannie wypolerowane piosenki z wyrazistymi melodiami zyskały większą popularność. Powód jest jeden - Pola Rise śpiewa po angielsku. Przypomina się tu status Pati Yang, która potwierdzenia swojego talentu musiała szukać w Wielkiej Brytanii.
Grzegorz Dusza
WARNER
