Wśród wykonawców grających electro pop muzyka Lo Moon lśni najjaśniej. Tak mogłaby grać grupa Talk Talk, gdyby istniała po dziś dzień. Eteryczny, nieco płaczliwy i krystalicznie czysty wokal Matta Lowella brzmi łudząco podobnie do Marka Hollisa. To śpiew nadaje klimat całej produkcji. Wsparty przez hipnotyzujący rytm i leniwie budowane napięcie przenosi słuchacza w niemal niebiańskie rejony.
Muzyka Lo Moon bliska jest dokonaniom noworomantycznych grup lat 80., skandynawskich melancholików z Sigur Ross na czele i nowym wykonawcom ocierającym się o? taneczne brzmienia, jak choćby London Grammar i The xx. Producentami debiutanckiego krążka tria są Chris Walla (Death Cab For Cutie) i Francois Tetaz (Gotye), a wśród gości na płycie znaleźli się muzycy nagrodzonej w tym roku Grammy grupy The War On Drugs: Adam Granduciel i Charlie Hall.
Ciekawostką jest to, że gitarzystą Lo Moon jest Samuel Stewart, syn Dave`a Stewarda z Eurythmics. Zakochałem się w tej płycie od samego początku. Z pozoru mroczne i dołujące utwory rozjaśnia analogowa elektronika i wciągające melodie, od których trudno się uwolnić. Lo Moon wypełniają lukę pomiędzy banalnym tanecznym popem i często nazbyt wydumanym alternatywnym rockiem.
Grzegorz Dusza
SONY MUSIC