Dzięki wydanej trzy lata temu płycie "Chaos And The Calm", James Bay stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych wokalistów młodego pokolenia. Album dwukrotnie pokrył się platyną, zyskał trzy nominacje do Grammy, a piosenki "Hold Back The River" i "Let It Go" trafiły na szczyt listy przebojów. Skoro ma się tak wystrzałowy start, to oczekiwania co do następnego albumu musiały być ogromne. Brytyjczyk najwyraźniej nie uniósł tego ciężaru.
James Bay najlepiej czuje się w stonowanych, klimatycznych piosenkach o folkowym rodowodzie, a takich na "Electric Light" na próżno szukać. Ktoś podsunął mu szaleńczą myśl, iż żeby zostać światową gwiazdą, trzeba śpiewać R&B. O ile przywołujący Justina Timberlake`a "Wasted On Each Other" (podszyty bluesem utwór z mocno zaznaczonym gitarowym riffem) jeszcze się broni, to kolejne przeładowane elektroniką piosenki drażnią.
Barwa jego głosu zupełnie nie pasuje do śpiewania soulowych kawałków, a tym bardziej parkietowych hitów. Znacznie ciekawiej robi się, kiedy muzyk chwyta za gitarę elektryczną w zagranym z zębem "Pink Lemonade", albo przy akompaniamencie fortepianu z przejęciem śpiewa balladę "Fade Out". Takiego Jamesa Bay`a gotów jestem nawet polubić.
Grzegorz Dusza
Universal