Rok po bardzo udanym albumie "Mercy!" ukazała się kolejna, osiemnasta płyta Johna Cale’a – współtwórcy legendarnej grupy The Velvet Underground.
82-letni Walijczyk wykazuje się ostatnio ogromną inwencją twórczą, jakby chciał nadgonić stracony czas. O ile poprzednia płyta była zrealizowana z dużym rozmachem i przy współudziale wielu gości (Weyes Blood, Animal Collective, Sylvan Esso), to tym razem mamy do czynienia z produkcją o wiele skromniejszą, nagraną tylko z Nitą Scott (klawisze) i Dustinem Boyerem (gitara).
Jeśli szukać jakichś porównań, to wiele łączy ją z końcowym okresem twórczości Davida Bowiego. Zresztą przyszarzały głos Cale’a przypomina jego rodaka z albumów "The Next Day" i "Black Star". Podobnie jak on, Walijczyk nie zamyka się w klatce bezpiecznych produkcji i wciąż ma głowę otwartą na nieoczywiste dźwięki.
W kreatywny sposób John Cale sięga po nowe technologie wykorzystywane przez twórców muzyki elektronicznej. Jest fanem hip hopu, który nauczył go twórczego podejścia do łączenia rytmu z przekazem słownym.
Te inspiracje stoją u podstaw "Poptical Illusion", albumu głównie piosenkowego, ale niepozbawionego intrygującej warstwy muzycznej. John Cale bawi się elektroniką, osadzając swoje nagrania w charakterystycznej dla niego konwencji art rocka z elementami nowej fali oraz industrialu.
Grzegorz Dusza
Domino/Sonic