Alexander Ebert na co dzień kieruje poczynaniami 11-osobowej formacji Edward Sharpe And The Magnetic Zeros. Jego solowy debiut stanowi odskocznię od pracy z tak licznym kolektywem. Płytę nagrał w pojedynkę, dla własnej przyjemności, używając do tego gitary, prymitywnych organów, klarnetu, skrzypiec i innych dziwnie brzmiących instrumentów.
Cukierkowe aranżacje wokalne i instrumentalne przywołują na myśl dokonania duetu Simon And Garfunkel. W piosenkach odbijają się folkowe, country`owe, soulowe czy nawet pop-rockowe tradycje amerykańskiej muzyki. Bywa, że Alexander Ebert sięga do poetyki ballad z lat 50. spod znaku Woody`ego Guthrie`go. Ich brzmienie zostało spreparowane w taki sposób, by wywołać efekt jak ze starych płyt. Pogodny, pełen pozytywnej energii album w klimacie retro.
Grzegorz Dusza
Rough Trade/Sonic