Trudno w to uwierzyć, ale już za trzy lata będziemy obchodzić 50. rocznicę wydania debiutanckiego albumu Boba Dylana. To szmat czasu, a amerykański bard nadal nie zwalnia tempa, wydając kolejny swój longplay. Po trzech latach, które minęły od premiery "Modern Times", ukazuje się jego następca: "Together Through Life".
Najbardziej zaskakujące jest to, że Bob Dylan jest ciągle w dobrej formie. Tak naprawdę w ciągu całej swojej kariery, poza latami 80., niezmiennie nagrywał dobre lub bardzo dobre płyty. Na dzień dzisiejszy, mija już 12 lat od momentu premiery jego ostatniego naprawdę rewelacyjnego krążka, jakim był "Time Out Of Mind".
Bob Dylan na nowej płycie nie działa samodzielnie. Tylko jeden utwór jest w pełni jego autorstwa, przy jednym współpracował z Williem Dixonem, a reszta to wspólne dzieło z Robertem Hunterem z Grateful Dead. "Together Through Life" jest więc wynikiem pracy dwóch artystów, którzy rzadko mylą się w tym co robią.
Razem nagrali płytę bardzo równą. Nie ma tu miejsca na klasyki, ale i o żadnej kompozycji nie da się powiedzieć naprawdę złego słowa. Fani Boba Dylana otrzymują kolejny zbiór jego piosenek do kolekcji, malkontenci do krytykowania braku oryginalności i rozwoju. Ktoś powie, że Johnny Cash przeszedł renesans u schyłku życia, jednak to tylko wyjątek, a krytykowanie Boba i jego "tylko" solidnych albumów jest po prostu niesmaczne. Artysta korzysta ze starych schematów, które spowodowały, że na początku kariery w ciągu czterech lat nagrał siedem klasycznych albumów - czy się to komuś podoba czy nie.
Bob Dylan przygotował materiał, który nie jest zaskakujący. Fakt, że to zrobił nie dziwi. Choć z naszego punktu widzenia brak kreatywności może być artystycznym upadkiem, rzeczywistość zdaje się być dużo bardziej złożona. Zwyczajność też czasem potrafi cieszyć, zwłaszcza jak jest tak idealnie przygotowana przez samego mistrza.
M. Kubicki
Sony Music