Szkocki Broken Records podąża tropem Arcade Fire, choć pod względem rozmachu aranżacyjnego piosenek nawet ich przebija. Grupa z powodzeniem wykorzystuje skrzypce, wiolonczelę, mandolinę czy fortepian. Robi to z ogromnym wyczuciem i lekkością, co sprawia że jej drugiej w dorobku płyty słucha się z nieukrywaną radością.
Wszystkie nagrania na "Let Me Come Home" mają podniosłą atmosferę i majestatyczne brzmienie. Przejmujący śpiew Jamie- 'go Sutherlanda natychmiast przywołuje skojarzenia z Mikiem Scottem z Waterboys. Ze szkockimi pobratymcami łączy Broken Records także zamiłowanie do celtyckiej muzyki folkowej. Jej duch jest obecny w każdym nagraniu - od intymnych, uduchowionych piosenek po rozbuchane brzmieniowo rockowe hymny.
Grzegorz Dusza
4AD/Sonic