Bruce Peninsula to była poczwarka. Nie, nie... nie mam tu na myśli urody członków zespołu. Chodzi mi tu raczej o stadium jego rozwoju. Oto wystarczyło bowiem na początku dwóch mężczyzn, którzy rozpoczęli projekt, by już od drugiego wspólnego występu mieli za sobą całą plejadę ludzi, chętnych do wzięcia udziału w czymś niezwykłym muzycznie. I tak narodził się motyl.
W dalszej historii już nie będzie porównań do tych owadów, bo Bruce Peninsula - wbrew zasadom natury - często się mutuje. Muzyka jest folkowa, ale z wyraźnymi odniesieniami do rocka progresywnego. Głosy harmonijnie współgrają ze sobą, przypominając stare pieśni z południa Ameryki. Bruce Peninsula eksperymentuje. Nie unika starcia z tradycjami i wychodzi z tej walki obronną ręką. A udaje mu się to dzięki doświadczeniom zdobytym w czasie licznych podróży - w ciągu roku zwiedził wiele kościołów, slumsy. Całkiem ciekawy sposób znajdowania okoliczności wywołujących przeżycia, które na pewno wpłynęły na osobliwe brzmienie "A Mountain Is A Mouth". A tego akurat nie da się zespołowi odmówić.
M. Kubicki
BRUCE TRAIL