Mentorem i odkrywcą tego teksańskiego tria
był Michael Gira, lider legendarnych Swans. Z biegiem
lat Calla odchodziła od eksperymentalnego
i brudnego brzmienia, któremu hołdowała na początku, w kierunku gitarowego indie rocka.
Z ich
najnowszej płyty wyłania się dość posępny obraz
nowojorskiej metropolii, gdzie rezydują. Przyzwyczajeni
do wielkich przestrzeni południa Stanów
Zjednoczonych w wielkim mieście czują się
stłamszeni, przyduszeni, wręcz zagrożeni.
Taki
też klimat emanuje z ich nagrań, choć nie brak tu
i chwytliwej melodyki. Brzmieniowo nawiązują do
lat 80. do The Jesus And Mary Chain, Joy Division
czy Swans.
Tym albumem Calla dołączyła do grona
wykonawców decydujących o obliczu dzisiejszej
nowojorskiej sceny.
Grzegorz Dusza
BEGGARS BANQUET/SONIC