Dead Letter Circus to w mojej skromnej opinii jeden z najlepszych zespołów, jakie pod swoimi skrzydłami ma Ash Avidsen, właściciel Sumerian Records. Nie wiem, jak wyczaił ten kwartet, ale z pewnością był to strzał w dziesiątkę.
Grupa Dead Letter Circus obok Butterly Trajectory na Antypodach jest jedną z najpopularniejszych formacji parających się alternatywnym, ale bardzo przebojowym rockiem, który momentami zahacza o ciężki metal. Debiutancki album "This Is The Warning" otworzył formacji drzwi do Europejskich festiwali oraz wielu amerykańskich klubów, gdzie - jak się okazuje - nawet fani grup jak Karnivool, The Mars Volta, 30 Seconds to Mars czy post-rockowców z God Is An Astronaut upatrzyli sobie w Dead Letter Circus faworytów.
Zresztą nie powinno to nikogo dziwić, bo muzyka zawarta na debiucie jest przejmująca, na swój sposób epicka (te wszystkie efekty, warstwy gitar i elektronika w "The Long Hour" czy "The Space On The Wall") no i łatwo wpadająca w ucho mimo dość złożonych aranżacji utworów.
Sami muzycy przyznają, że ostateczny kształt kompozycji jest wynikiem improwizacji w studio, a w czasie pracy nad piosenkami nie skupiają się nad tym czy dana rzecz "pasuje". Muzyka ma płynąć i mieć swój puls, a tego na "This is The Warning" nie brakuje. Tak samo jak niesamowitych wokali Bena Kenzie, który szybko stał się jednym z moich ulubionych wokalistów tego gatunku.
I coś mi się wydaje, że dopóki Dead Letter Circus nie nagrają niczego nowego (a naciski są ogromne, by dwójka pojawiła się pod koniec tego roku), debiut - nawet nieco nostalgiczny - w upalne i rzekomo wesołe lato będę katował bezustannie.
Grzegorz "Chain" Pindor