O powiewie świeżości zazwyczaj mówi się w kontekście wiosennego wietrzenia mieszkania, niemniej jednak o poznańskiej kapeli chyba też wypada tak powiedzieć. Chociaż ta świeżość ma znamiona cegły i wali słuchacza po uszach w sposób mało wyrafinowany. Chociaż takie zabawy sado - maso osobiście bardzo lubię.
Do kopertowych wydań wszelkiej maści i rodzaju dem, płyt i innych wynalazków zazwyczaj podchodzę z pewną dozą nieufności. W końcu płyta to płyta, koperta zazwyczaj oznacza produkt, który jakoś niespecjalnie zasługiwał na swój kawałek plastiku. I w tym momencie muszę się pokajać. Takich "kopert" jak ta mogę słuchać nawet i codziennie!
Ciężkie granie okraszone podwójnym wokalem, na zmianę wrzeszczącego i growlującego oraz po prostu śpiewającego jest tym, co lubię najbardziej. I niezależnie od tego czy jest to szeroko rozumiany wokal w języku rodzimym, czy też Szekspira. Szczególnie jeśli jest to wszystko na wysokim poziomie. No i charyzma, która jest w stanie pokazać środkowy palec sporej rzeszy wyjców w tym kraju. Przy dalszej pracy nad głosem rzesza ta powiększy się naprawdę znacznie.
Ciężkie, chwilami przesterowane gitary grają tu pierwsze skrzypce. To chyba najważniejszy element płyty "Nothing Is Real". Nie są one zjawiskowo innowacyjne albo okraszone solówkami, które byłyby czymś nieprawdopodobnie skomplikowanym lub bliskim granicy wirtuozerii. One są po prostu agresywne kiedy trzeba, mruczą sobie powolutku w innym przypadku, albo dają zwyczajnie kopa energetycznego w razie potrzeby. Żadnej fizyki kwantowej tu nie ma. Jest po prostu dobrze. I z polotem!
Sekcja rytmiczna stanowiąca raczej tło nagrań bardzo przyjemnie sobie pyka w tle, nie wchodząc w paradę gitarom. Nie oznacza to, że ta część składu jest marna, nudna, albo pozbawiona polotu. Nie, po prostu panowie trzymają się z tyłu i dzięki temu kompozycje najzwyczajniej w świecie nabierają mocy.
Teksty, bynajmniej nie grafomańskie, trzymają słuchacza za skalp i działają lepiej, niż wielki znak STOP. Bo tutaj o coś chodzi, słowa mają coś przekazać. I chociaż brak książeczki nieco utrudnia dedukcję, to chyba każdy zrozumie, co ma do powiedzenia wokalista, bo wszystko jest odśpiewane czysto, w miarę zrozumiale i bez zadęcia.
"Nothing Is Real" jest zdecydowanie czymś więcej niż zwykłym demem jakich pełno. To zapowiedź tego, co przyniesie muzykom przyszłość i szumu jaki jest w stanie narobić ten kwintet z Poznania. I jestem święcie przekonana, że nazwa Envia będzie niedługo dobrze znana i często powtarzana.
Julia Kata