Nie przypuszczałem, że usłyszę naśladowców stołecznego Tides From Nebula, ale jak widać, myliłem się. Co prawda możliwe, że punkt odniesienia, jakim jest tu dla mnie zespół Adama Karbowskiego, to tylko mój wymysł, ale nie sposób odmówić zarówno brytyjskiemu Eschar, jak i TFN punktów wspólnych.
Obie formacje grają w podobny, naturalny i ciepły sposób, snując swoje post-rockowo, a momentami metalowe wizje (Eschar). O ile TFN stawia jednak na bardziej stonowane granie, z mocno osadzonym rytmem, tak Eschar mimo wszystko mknie do przodu, co fragmentarycznie przypomina szybsze nagrania God Is An Astronaut.
Owej werwy brakuje Tidesom, ale wciąż słyszę podobieństwa. Jednakowoż trzeźwo patrząc i słuchając debiutu Eschar, stwierdzam, że to nie ta sama liga, a i podejście do melodii jest inne. Pogubiliście się? Ja też. Ale to w pewnym sensie zaleta debiutanckiego longa Eschar. Jest niejednowymiarowy, plastyczny i słucha się go z zainteresowaniem i przyjemnością.
Oczywiście, poletko post-rocka/metalu wymieszanego z ambientem i żywym instrumentarium, bez loopów i wszelakiej maści efektów, jest już mocno wyeksploatowane, ale to co dzieje się na "Elements" jest narkotyczną porcją dobrego gitarowego grania, które mimo (nie rzadko) aż nadto rozbudowanych kompozycji, cieszy ucho.
Grzegorz "Chain" Pindor