Joe Satriani, jak większość instrumentalnych wirtuozów, cierpi przez bycie częściej inspiracją dla tysięcy gitarzystów na całym świecie niż autorem prawdziwie wiekopomnych kompozycji. Jego czternasty krążek udowadnia, że choć on sam jest geniuszem, to jego utwory w sensie praktycznym już takie nie są.
Słowa te mogły zabrzmieć jak krytyka mistrza, jednak w rzeczywistości "Black Swans And Wormhole Wizards" to naprawdę bardzo dobra płyta, choć tylko dla specyficznego grona fanów popisów artysty. Tradycyjnie kolejne utwory to pole do zademonstrowania jego umiejętności przyćmiewających grę perkusji i basu. Satch, dzięki któremu choćby Metallica ma swojego Kirka Hammetta, po 26 latach kariery nagrał jeden z najbardziej funkowych albumów w swoim katalogu. Niewiele jest tu ballad, a dominuje energiczna i żywiołowa muzyka. W wielu miejscach aż prosi się o wokale, ale to przecież Satriani jest gwiazdą tego przedstawienia i całej reszcie wara od laurów!
Choć "Black Swans And Wormhole Wizards" nie jest najbardziej złożoną płytą gitarzysty i nie powoduje efektu opadającej szczęki, jest to jeden z najlepiej wyprodukowanych albumów Satrianiego ostatnich lat. Utwory wprowadzają w pozytywny nastrój i trzymają równy poziom, mimo że są zbyt wygładzone, przez co brakuje im pazura koncertowych popisów Joego. Ciekawie może być również na kolejnych płytach. W jednym z momentów albumu przebija się przez funkowe tematy klimat nieco bardziej ambientowy, będący słusznym powiewem świeżości dla całości materiału.
M. Kubicki
Sony