Kora w swoim dorobku ma już kilka solowych płyt, ale na każdej z nich, nie wiedzieć czemu, próbowała odciąć się od maanamowych korzeni. A przecież jej głos i sposób śpiewania zawsze będą nam się kojarzyć z tym krakowskim bandem.
Na "Ping Pong" Kora wreszcie powraca do estetyki, w której najlepiej się czuje: do rocka o nowofalowym odcieniu i popowej melodyce. Nie brak tu odniesień do przeszłości. Gitarowy motyw rozpoczynający utwór "Nie jestem biała i nie jestem czarna" do złudzenia przypomina "Paranoję". W "Czarnej żmii" słychać dźwięki wyjęte niczym z "Simple Story". W "Przepisie na szczęście" melodeklamacja Kory jednoznacznie kojarzy się z pamiętną "Lucciolą".
Pozostałe utwory również z powodzeniem mogłyby znaleźć się w repertuarze starego Maanamu. Towarzyszący Korze młody gitarzysta Mateusz Waśkiewicz doskonale uchwycił filozofię tekstów Kory, która znalazła w nim godnego muzycznego partnera.
Grzegorz Dusza
Kamiling Records/EMI