Kiedy Manic Street Preachers straciło "to coś"? Dla mnie odpowiedź jest prosta: gdy zaginął bez wieści Richey Edwards. Z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że to właśnie ówczesny gitarzysta grupy napędzał jej dobrą passę. Nie chodzi tylko o jego grę, ale i teksty, którym nie można było odmówić bezkompromisowości, odwagi, inteligencji i oczywiście charakteru.
Minęło już 14 lat od momentu zniknięcia Edwardsa, ale pamięć o nim jest ciągle żywa, gdyż Manic Street Preachers postanowiło wykorzystać jego teksty na nowym krążku. "Journal For Plague Lovers" to niczym pomost między dwoma najlepszymi albumami w historii zespołu, czyli wspomnianym "Everything Must Go" a wcześniejszym "The Holy Bible".
Inżynierem dźwięku w trakcie nagrań był Steve Albini - pracował nad "In Utero" Nirvany. To właśnie pewna grunge'owa zadziorność i nihilistyczne ciągoty mieszają się tutaj z popowym charakterem. Manic Street Preachers stworzyli album, który mógł być największym obciachem w historii zespołu, a jest ich powrotem na szczyt.
M. Kubicki
SONY MUSIC