"Oblicza rocka" to zestaw trzech filmów dokumentalnych, który z pewnością zainteresuje nie tylko fanów rocka, ale i miłośników dobrze zrealizowanego kina. "Będzie głośno" miał w Polsce swoją premierę w styczniu tego roku. Film Davisa Guggenheima opowiada o spotkaniu trzech herosów gitary, reprezentujących trzy różne pokolenia. Jimi Page pozostawił po sobie wspaniałe solówki i riffy tworzone dla największego bandu lat 70. - Led Zeppelin. Irlandczyk The Edge w latach 80. wspiął się na szczyt wraz z grupą U2., a przyczynił się do tego jego znakomity zmysł melodyczny i pociąg do nowinek technicznych. Wreszcie najmłodszy z nich - Jack White, jako lider takich grup, jak White Stripes, The Raconteurs i The Dead Weather w ostatniej dekadzie wskrzesił surowe, tradycyjne rockowe brzmienie.
Jakże ciekawie wypada scena, gdy Jack z deski, kawałka drutu, kilku gwoździ, butelki i prymitywnej przystawki konstruuje gitarę o całkiem niezłym brzmieniu. Pokazuje, że jeśli masz tylko odpowiednie zaangażowanie i osobowość, też możesz zostać herosem tego instrumentu. Bo tak naprawdę to gitara elektryczna jest głównym bohaterem filmu. Zaimprowizowane spotkanie trzech muzyków staje się pretekstem do miłej pogawędki o instrumentach, technice gry, inspiracjach i drodze do kariery. Znać że oni po prostu lubią to robić, że wciąż potrafią bawić się muzyką, że to ich całe życie. Nie ma tu żadnych gwiazdorskich póz, ani szpanowania. Może trochę żal, że efektem tego spotkania nie były jakieś premierowe piosenki. Byłaby to prawdziwa gratka dla wielbicieli rocka. W końcu trzy tak wspaniałe osobowości w jednym studiu nie spotykają się zbyt często.
Zupełnie inne ujęcie tematyki muzycznej prezentuje film "Full metalowa wiocha" Cho Sung-hyunga opowiadający o jednym z największych na świecie festiwalu heavymetalowym w niemieckim Wacken. Muzyka nie jest tu jednak na pierwszym planie. Pojawia się właściwie tylko w końcowej części, jako zwieńczenie filmu. Twórcy bardziej skupili się na całej otoczce towarzyszącej imprezie, na wpływie tego wydarzenia na mieszkańców miasteczka. Dla nich, anonimowych bohaterów, przywykłych do sennego życia wśród pastwisk i krów, to prawdziwe święto i wyzwanie. Na festiwalu Planete Doc Review obraz zdobył ufundowaną po raz pierwszy nagrodę Nos Chopina dla "Najlepszego filmu o tematyce muzycznej".
Filmów biograficznych powstaje mnóstwo, ale ten o Patti Smith warto szczególnie zobaczyć. Jej "Sen życia" rozpoczął się na początku lat 70., kiedy tworzyła zręby punk rocka za oceanem. Jej zniszczona twarz świadczy, jak wiele przeszła przez te lata. Zresztą wymienione na początku filmu suche fakty z jej życiorysu naznaczone są śmierciami najbliższych jej osób. Poetyckie piosenki Patti Smith wciąż fascynują, w ogóle się nie zastarzały. Jej śpiew, czy raczej recytacje, niosą ogromny adunek emocjonalny. W ich wykonanie artystka wkłada całą siebie, nie ma tu fałszu, jest tylko naga prawda. Na ekranie opowiada o swoim życiu, podejściu do tworzenia, inspiracjach. Obserwujemy ją muzykującą, podczas wiecu antywojennego, wreszcie na grobie jej ukochanego poety - Artura Rimbauda w Paryżu. Z tych wycinków możemy ułożyć sobie postać jednej z najwybitniejszych artystek w dziejach rocka.
Grzegorz Dusza
Against Gravity