Gdy rockowi wyjadacze zawodzą nas swoimi odgrzewanymi produkcjami, The Cambiata wkracza na rynek może nie z innowacyjną, ale na pewno świeżą produkcją. Krążek nie nudzi się szybko dzięki odpowiedniemu wyważeniu wszystkich składowych, jak choćby w "For Zelda Fitzgerald". Wśród jedenastu kompozycji niewiele jest takich, przy których brakuje ostatecznego szlifu.
Najbardziej pozytywnie jestem zaskoczony wokalizami Chrisa Moultona, który jest teraz pewniejszy siebie i swoich możliwości. Wsłuchanie się w liryki przywołuje również na twarzy uśmiech: pod subtelną melodyką czają się słodko-gorzkie teksty, jak choćby w otwierającym album, rewelacyjnym "Changing Everything". Lider The Cambiata może dowolnie manipulować swoim głosem i w każdej formie przekonuje mnie wystarczająco, bym pamiętał w przyszłości o śledzeniu poczynań jego i jego kolegów.
Grupie należy się również pochwała za umiejętne wykorzystywanie instrumentarium orkiestrowego - jest ono narzędziem w rękach artystów, a nie celem samym w sobie, jak w przypadku wielu młodych zespołów, pragnących wybić się jedynie poprzez formę swoich kompozycji. Na kolejnym albumie Amerykanów czuje się pewne warsztatowe niedociągnięcia, ale słyszy się jednocześnie wystarczająco dużo, by trzymać za nich w przyszłości kciuki.
M. Kubicki
THE CAMBIATA