Swój drugi album autorski Mills zarejestrował w Oceanway Studio, gdzie nagrywał kiedyś Frank Sinatra. Miejsce to okazało się dla Millsa szczęśliwe, bo album wyróżnia się nie tylko wysokim poziomem warsztatowym, ale i nowatorstwem.
Ten utalentowany gitarzysta, wokalista, kompozytor i producent amerykański spędził wiele czasu jako muzyk sesyjny. Wydawać by się mogło, że to łatwo prowadzi do zahamowania w rozwoju własnej osobowości. Tymczasem Blake Mills doszlifował umiejętności techniczne i zaproponował intrygującą formę, w której do właściwie akustycznego rocka (choć przesterowania też się zdarzają) zręcznie wplótł elementy amerykańskiego folk-country.
W nagraniach wsparła Millsa wokalnie Fiona Apple, a instrumentalnie takie asy, jak: Don Was na basie, Benmont Tench na fortepianie i Jim Keltner na perkusji. Piosenki Millsa może nie wpadają w ucho za pierwszym słuchaniem, ale od razu zwraca uwagę jego miły, ciepły i lekko zawodzący głos a`la Bob Dylan oraz towarzysząca mu niekonwencjonalna instrumentacja - lekko niepokojąca, nowoczesna, lecz nigdy sztuczna.
Powstał album zwarty, z ciekawymi kompozycjami, utrzymany raczej w wolnych rytmach, lecz z fenomenalnymi momentami ożywienia (jak na przykład "Before It Fell").
Cezary Gumiński
VERVE/UNIVERSAL