Dorobek artystyczny Ryana Adamsa jest ogromny, bo obejmuje 15 solowych albumów i współpracę z takimi artystami, jak Willie Nelson, Jesse Malin, Weezer i Norah Jones. Jego debiutancką płytę "Heartbreaker" z 2000 roku magazyn "Rolling Stone" zaliczył do grona 50 najważniejszych albumów pierwszej dekady tego wieku.
Sporą sensacją stał się wydany w ubiegłym roku krążek "1989", będący w całości coverem słynnego longplaya Talyor Swift o tym samym tytule. Wyszło to znakomicie. Ryan Adams odczytał z pozoru popowe kompozycje na nowo, wydobył z nich całe piękno i zainteresował swoją osobą szerszy rynek.
Na fali popularności ukazał się jego nowy album "Prisoner". Amerykanin nawiązuje tu do muzyki tworzonej w latach 80. przez Bruce'a Springsteena, Neila Younga, Bruce'a Hornsby`ego, Toma Petty`ego czy Billy`ego Joela.
Czuć w jego piosenkach rozmach i przestrzeń amerykańskich bezkresnych terenów. To muzyka drogi o monumentalnym gitarowym brzmieniu z pięknie zaznaczonymi melodiami. Refleksyjne songi pisane są z pozycji człowieka, który znalazł się na zakręcie, który musi na nowo przewartościować swoje życie. Teraz już nikt nie powinien pomylić Ryana z Bryanem Adamsem, któremu Amerykanin zaczyna dorównywać popularnością.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL