Temples debiutowali dwa lata temu doskonale przyjętym albumem "Sun Structures". Krążek trafił na listę TOP 10 w Wielkiej Brytanii, zagrali niemal na wszystkich najważniejszych festiwalach na Wyspach, nie szczędzili grupie pochwał Noel Gallagher z Oasis i Johnny Marr z The Smiths.
Kwartet znalazł się na czele nowej fali brytyjskiej psychodelii podążającej tropem takich wykonawców jak MGMT i Time Impala. Tak jak one, całymi garściami czerpie z przeszłości rocka, starając się przetransportować tamtą muzykę do współczesności. A ponieważ są wytrawnymi melodystami i bardzo pojętnymi uczniami, efekt końcowy jest co najmniej interesujący.
W piosenkach Temples można doszukać się wpływu wczesnego Pink Floyd, Davida Bowiego czy T. Rex. Ze względu na rozmach, z jakim realizują nagrania i wszechobecne syntezatory o symfonicznym brzmieniu, łudząco przypominają Electric Light Orchestra. W barwny muzyczny świat, jaki tworzą, świetnie wpasował się ze swoim falsetowym wokalem James Bagshaw.
Choć wszystko na "Volcano" jest doskonale ułożone i perfekcyjnie zrealizowane, to zabrakło mi tu iskierki geniuszu i szaleństwa, które odróżniłoby ich od idoli z przeszłości.
Grzegorz Dusza
HEAVENLY/PIAS