Styx nigdy nie był zbyt dobrze odbierany przez fanów rocka progresywnego, choć z pewnością zasłużył na miano jednej z najciekawszych grup tego nurtu. Szczyt popularności zespołu przypadł na przełom lat 70. i 80., kiedy tego typu muzyka była w zdecydowanym odwrocie.
Styx potrafił jednak odświeżyć formułę i dzięki ogromnej melodyjności piosenek zjednać sobie przychylność szerszej grupy słuchaczy. Teraz zespół proponuje pierwszy autorski materiał od 14 lat, czyli płyty "Cyclorama". Podobnie jak w przypadku niedawnych albumów Kansas i Yes, także i tym razem możemy mówić o udanym powrocie.
"The Mission" z jednej strony tryska pomysłami i tchnie świeżością, z drugiej zaś - grupa pozostaje wierna klasycznym brzmieniom wypracowanym w okresie świetności. Płyta jest koncept-albumem, którego akcja dzieje się w 2033 roku podczas misji na Marsa.
Muzycy Styx wcielają się w członków załogi statku kosmicznego, napędzanego energią jądrową, zmierzającego na czerwoną planetę. Z miejsca przypominają się nam słynne koncepcyjne albumy Electric Light Orchestra, którzy byli mistrzami w tworzeniu kosmicznego rocka.
Tu także mamy znakomite wielogłosowe harmonie wokalne, wpadające w ucho melodie, progrockowe partie instrumentów klawiszowych, a do tego hardrockowe gitary. Brzmieniowo cofamy się o kilka dekad, ale to akurat atut tej płyty.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL