Na okładce najnowszej płyty U2 umieszczono czarno-białe zdjęcie wykonane przez Antona Corbijna, a którym są trzymający się za ręce: córka The Edge'a i syn Bono. Irlandczycy zawsze przywiązywali dużą wagę do szaty grafi cznej albumów i ich symboliki. "Songs of Experience" w założeniu miał być kontynuacją "Songs Of Innocence".
O ile jednak wcześniejsza płyta, realizowana przez Danger Mouse`a, miała bardziej współczesne, momentami taneczne brzmienie, o tyle teraz Steve Lillywhite i inni producenci przywrócili grupie rockową moc. Ucieszy to szczególnie dawnych fanów, którzy byli rozczarowani ostatnimi dokonaniami kwartetu.
Część kompozycji jest na tyle dobra, że powinna wejść do koncertowego repertuaru grupy. Otwierająca wydawnictwo nastrojowa ballada "Love Is All We Have Left" przywołuje płytę "The Joshua Tree". Zwieńczony gospelowym chórem "Lights of Home" mógłby trafić na najbardziej "amerykański" album grupy, "Rattle And Hum".
Nowofalowy "You`re The Best Thing About Me" brzmi równie dobrze jak piosenki z płyty "War". Początki działalności zespołu przywołuje "Red Flag Day", a czasy "Achtung Baby" - przebojowy "Get Out Of Your Own Way". Słuchając "Summer of Love", odnoszę wrażenie, że U2 za bardzo zapatrzyli się w Coldplay, a przecież kiedyś było odwrotnie - to Coldplay wzorował się na piosenkach U2.
"Songs of Experience" nie jest to płyta porywająca, ani tym bardziej wybitna. U2 wciąż jednak trzymają wysoki poziom, pozostając ikoną rocka, zdolną zgromadzić na swoim koncercie stutysięczny tłum.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL