Słuchając najnowszego albumu Davida Byrne`a, pomyślałem sobie, jak byłoby pięknie, gdyby reaktywowała się grupa The Talking Heads. Formacja, na czele której stał Byrne, odegrała kluczową rolę w rozwoju amerykańskiej alternatywy lat 80. Solowa twórczość artysty nigdy nie osiągnęła takiego poziomu.
Urodzony w Szkocji Amerykanin coraz bardziej oddalał się od rocka, coraz więcej eksperymentował, nie zawsze z dobrym skutkiem. Nieco lepiej wygląda to na "American Utopia". Płyta jest częścią multimedialnego projektu "Reasons To Be Cheerful", obejmującego fotografię, muzykę, wykłady o sztuce i architekturze.
Przy powstaniu albumu duży wkład, nie tylko producencki, ale także kompozytorski wniósł Brian Eno. Nad brzmieniem czuwał także Rodaidh McDonald (The xx, King Krule), a wśród gości znaleźli się: Isaiah Barr, Sampha, Jam City, Doveman i Jack Penate. Część piosenek spokojnie mogłoby się znaleźć na wspólnym dziele Byrne`a i Eno sprzed lat "My Life in the Bush of Ghosts", część przywołuje funkowo-rockowe brzmienia The Talking Heads.
Mimo to nowa muzyka nie wywołuje takiej ekscytacji, jaka towarzyszyła tamtym albumom. Głos Davida Byrne`a obniżył się, stał się bardziej matowy, artysta śpiewa zdecydowanie spokojniej. Udana płyta, choć od tego kalibru wykonawcy można było oczekiwać czegoś więcej.
Grzegorz Dusza
NONESUCH/WARNER
