X Ambassadors jest dziś jednym z najpopularniejszych zespołów w Stanach Zjednoczonych. Zaliczany do kręgu indie rocka, tak naprawdę tworzy muzykę pop, będącą mieszanką różnych modnych obecnie nurtów.
Podobnie jak u pokrewnych mu stylistycznie zespołów Imagine Dragons, Twenty One Pilots czy Bastille w piosenkach X Ambassadors rock splata się z electropopem i r'n'b. Dobrze, że na swoim drugim albumie grupa postanowiła położyć akcent na gitary.
Intrygująco wypada otwierający album mechaniczny blues "Hey Child" z westernowym pogwizdywaniem i wpadającym w ucho refrenem. Klaskanie i mocne gitary prowadzą "Boom", w którym wokalista Sam Harris upodabnia się do Michaela Hutchence z INXS. W duchu zwariowanej twórczości Becka jest utrzymany "Quicksand".
To, że są mistrzami w tworzeniu popowych szlagierów, potwierdza "Confidence" z udziałem K. Flay. Gospelowy żar i stadionową moc ma "Recover". Do country nawiązuje zaśpiewana płaczliwym głosem, tylko z akompaniamentem gitary akustycznej i skrzypiec, ballada "History".
Dość nietypowo zabrzmiał "Wasteland" z przestrzenną gitarą i klimatem żywcem ściągniętym z U2 z czasów albumu "The Joshua Tree". To najlepszy numer na płycie. X Ambassadors mają swoje 5 minut, które skwapliwie wykorzystują.
Grzegorz Dusza
Universal