Instrumentalne grupy w świecie rocka to dziś rzadkość. Tym bardziej zaskakuje sukces, jaki stał się udziałem dziewczęcego kwartetu Los Bitchos. Rezydują w Londynie, ale skład zespołu jest międzynarodowy.
Gitarzystka Serra Petale urodziła się w Australii, a w jej żyłach płynie turecka krew. Agustina Ruiz pochodzi z Urugwaju i może uchodzić za prawdziwego eksperta w dziedzinie muzyki latynoamerykańskiej. To płyty z jej kolekcji zachęciły pozostałe dziewczyny do wprowadzenia do nagrań elementów peruwiańskiej chichy i argentyńskiej cumbii.
Szwedzka basistka Josefi ne Jonsson dodaje nagraniom popowego sznytu, a rytmiczne zawiłości są dziełem Brytyjki Nic Crawshaw. Taka mieszanka daje unikalne brzmienie sięgające lat 60. Oprócz latynoskich i tureckich wpływów odnajdziemy tu elementy muzyki surferskiej i westernowej. Rozkosznie rozwibrowane gitary przywołują sceny z filmów Sergio Leone i Quentina Tarantino.
Przed słuchaczem rysują się obrazy przedstawiające górskie krajobrazy, samotnych jeźdźców przemierzających prerię, zapyziałe saloony serwujące podrabianą whisky i kowbojów z coltami u boku, którzy sami wymierzają sprawiedliwość.
Los Bitchos gwarantują nam dobrą zabawę, choć nie tę z kinowych arcydzieł, a raczej z retro-fi lmów klasy B, co też ma swój urok.
Grzegorz Dusza
City Slang/Sonic