The Kills zadomowili się na scenie na tyle mocno, że już nie drażnią ich porównania do innego damsko-męskiego duetu The White Stripes. Jeśli już, to bardziej przypominają The Dead Weather, inny zespół Jacka White’a, w którym Alison Mosshart jest wokalistką.
W The Kills ma za partnera Anglika Jammiego Hince’a, o którym było ostatnio głośno z powodu rozwodu ze słynną modelką Kate Moss. Ich szósta w dorobku płyta pokazuje, jak doskonale funkcjonują w ramach duetu.
Główną wokalistką jest tu Alison, a Jammie dośpiewuje tylko pewne partie. Trzeba przyznać, że Amerykanka świetnie sobie radzi na rockowym poletku. Jak mało kto potrafi oddać emocje, zachowuktóre tkwią w tekstach piosenek.
Jej głos ma nieco chłodną barwę, kojarzącą się z Siouxie Sioux i Shirley Mason z Garbage. Na "God Games" nie zabrakło dynamicznych utworów z ciętymi gitarowymi riffami, choćby otwierający album "New York" czy "Wasterpiece".
Ale to tylko jedna twarz zespołu. The Kills zaczęli tworzyć przy fortepianie, co zaowocowało utworami bardziej subtelnymi i tajemniczymi, jak "Going To Heaven" albo "Blank". W "LA Hex" i "My Girls My Girls" pojawia się chór Compton Kidz Club Choir. Rewelacyjny triphopowy "Love and Tenderness" ma coś z klimatu nagrań Massive Attack.
Grzegorz Dusza
Domino/Soni