Nie zaskakuje klasyczny skład grupy: Zac Sokolow – gitara, Jake Faulkner – bas oraz Nicholas Baker – perkusja. Do wykonania niemal każdego utworu zaproszono rozmaitych muzyków, co nie odmieniło jednorodnej faktury repertuaru.
Dla fanów renomowanego wydawnictwa jazzowego już pierwsze takty tego krążka zaskoczą, bo tak bowiem na początku lat sześćdziesiątych brzmiały nie-jazzowe grupy: The Shadows, The Tornados czy The Ventures.
Do takiej stylistyki nawiązywali w pewien sposób Mark Ribot czy Bill Frisell, ale z nieporównywalnie większą fi nezją i fantazją. LA LOM skomponowali cały repertuar płyty, który został utrzymany w spójnej, wybitnie latynoskiej konwencji (cumbia, chicha, bolero, surf rock).
Z wyjątkiem pewnych zabiegów aranżacyjnych i bogatszej orkiestracji w utworze "Ghosts of Gardens", reszta repertuaru jest grana "prosto z serca", bez bawienia się w subtelności.
Technicznie brzmienie grupy LA LOM jest bardzo surowe, a nawet lekko agresywne, ale może właśnie takie było założenie. Wydaje się, że najistotniejsze w tym przedsięwzięciu było wykreowanie muzycznej rozrywki, co z pewnością się udało i się spodoba.
Ceazry Gumiński
Verve/Universal