"Drive" to dzieło wyjątkowe. Film z najwolniejszym pościgiem w historii kina i z "najzwyklejszym" superbohaterem. Dla mnie jeden z lepszych powodów do wybrania się do kina w tym roku. Składa się na to również muzyka podzielona na dwie odsłony.
Pierwsza z nich to pięć utworów, w większości zakorzenionych w synth popie i electro lat 80. Nostalgiczna podróż do przeszłości napędzana jest przez Kavinsky'ego, ale pozostali wykonawcy również trzymają tu wysoki poziom. Później stery przejmuje sam Cliff Martinez to do niego należy część druga. W pierwszych utworach usypia on nieco naszą czujność, by po kilku sennych propozycjach, zaserwować nam nieco niepokojących dźwięków.
Muzyka jest pełna emocji, nawet gdy nie towarzyszy jej obraz, w związku z czym ścieżki dźwiękowej do "Drive" można słuchać nawet nie znając filmu z Ryanem Goslingiem. Instrumentalne kompozycje tworzą niesamowity klimat bardzo wyrazisty, przekonujący, wywołujący bardzo szeroką gamę uczuć, co ponownie jest zbieżne z filmem Refna. Bez wątpienia muzyka ta będzie mnie nawiedzać jeszcze bardzo długo, nie tylko w trakcie nocnej jazdy samochodem. A gdy skończy się rok, będzie można ścieżkę dźwiękową do "Drive" rozpatrywać w kategorii jednej z najlepszych AD 2011.
M. Kubicki
Lakeshore