Spodziewałem się więc urządzenia lekkiego i zgrabnego, jęknąłem jednak podnosząc pudło, a z niego wyłuskałem maszynę wielką, ciężką i kanciastą. Obudowa jest ogromna (szczególnie zważywszy cenę), a czarny panel wygląda majestatycznie i elegancko.
Dla tych, którzy powiedzą że ponuro, proponuje się wersję srebrną, już niemodną. Front urządzenia ma charakterystyczne załamanie, tuż nad nim znajduje się kilka ważnych przycisków funkcyjnych, oraz niewielki, niebieski, wyświetlacz.
Display jest zresztą wynalazkiem dość dziwnym, bo łączy w sobie elementy matrycy punktowej i zwyczajnego LED. Pomysł jest jednak dobry, bo dane są doskonale widoczne. Podręczne wejścia audiowideo są ukryte pod klapką.
Producent chwali się na przednim panelu opcją, która pewnie jest pochodną umiejętności STR-DA5200ES i STR-DA3200ES - przepuszcza i przełącza sygnały 1080p za pośrednictwem złączy HDMI. Mówiąc precyzyjnie, Sony STR-DA1200ES ma dwa wejścia i jedno wyjście tego typu.
Taka sama liczba wejść i wyjść dotyczy złączy komponent. Konwersja wizyjna dostępna jest w obrębie formatów analogowych, i tylko w górę, w praktyce problemy z najgorszymi sygnałami i absurdalną liczbą połączeń z monitorem udaje się wyeliminować.
Producent nie podaje jednak, do jakiej rozdzielczości podnoszone są sygnały opuszczające amplituner jako komponentowe. Cyfrowe audio (pomijając HDMI) wprowadzamy do urządzenia stosują dwa złącza elektryczne i trzy optyczne, wyjście jest tylko jedno, światłowodowe.
Analogowych liniowych podłączeń audio jest wystarczająca liczba - sześć wejść i trzy wyjścia. Oprócz tego do urządzenia możemy podłączyć gramofon z wkładką MM. Amplituner ma równie ż wyjście z przedwzmacniacza na siedem końcówek mocy oraz wejście 7.1 dla zewnętrznego dekodera audio (nominalnie SACD).
Producent deklaruje, że można podłączyć komplet głośników 4-omowych - takie oficjalne przyzwolenie to prawdziwa rzadkość. Wiąże się z tym działanie przełącznika trybu pracy końcówek mocy.
Menu pojawia się na ekranie, ale w sposób nieco zagadkowy; na pilocie konieczne jest posłużenie się sekwencją trzech przycisków, z czego jeden ("on screen") w ogóle dopuszcza wyświetlanie czegokolwiek na ekranie. Na szczęście później jest już łatwiej, informacje pokazywane są w sposób przejrzysty, a reakcja na komendy z pilota jest bardzo żwawa.
Automatyczna kalibracja dotyczy ustawień poziomów, odległości od słuchacza, fazy, wielkości kolumn, a także equalizacji akustyki pomieszczenia. Pilot jest wieloklawiszowy, w zasadzie należy przyznać mu status uniwersalnego, ale warto wiedzieć, że liczba zawartych w nim kodów do obsługi urządzeń innych marek jest ograniczona.
Odsłuch
Pierwsze wrażenie mówi, że mamy do czynienia z urządzeniem grającym dźwiękiem twardym i żylastym, dynamicznym i dość bezwzględnym. Jakkolwiek charakter taki ujawnia się niezależnie od trybu, to jednak ma nieco inny skutek w ustawieniu stereofonicznym i wielokanałowym.
Dźwięk otaczający charakteryzuje się wybitną zwartością i jednorodnością przedniego planu. Głosy aktorów są zdecydowane, i choć wcale nie potężne, to jest w nich jakaś zadziorność, sprężystość. Góra pasma asystuje średnicy w jej twardości, chwilami przejmuje nawet palmę pierwszeństwa. Bas również dobrze przystaje do średnicy, jest szybki i elastyczny.
W wersji dwukanałowej Sony STR-DA1200ES bucha energią średnich tonów, wspomaganych sążnistym basem. Brzmienie jest muskularne, szybkie i dynamiczne. Urządzenie jakby spieszy z przekazywaniem danych, więc może gubi pewne niuanse, ale imponuje energetycznością.
Z racji koligacji z STR-DA5200ES, zwróciłem też uwagę na możliwości wizyjne. Przełączanie sygnałów o wysokiej rozdzielczości (blu-ray, transmitowane przez HDMI) odbywa się bez uszczerbku, a konwersja słabych S-Video i kompozyt jest bardzo opłacalna.