Podczas gdy obfite GLE 409 wieńczą podstawową serię Cantona, znacznie mniejsze, ale nawet droższe od nich Focal Chorusy 714V dopiero otwierają wolno stojącą część serii 700V.
Oto w ogólnym zarysie konstrukcja, jaką audiofil spodziewa się spotkać w tym zakresie ceny, jaka nie wywoła jego podejrzeń graniczących z pogardą - jeżeli nie podstawkowa, jeżeli już wolnostojąca, to niezbyt duża, oby nie trójdrożna, najlepiej dwudrożna, no niech tam - ewentualnie dwuipółdrożna.... takiej ostrożności i powściągliwości nauczyły nas dawne przypadki (i wpadki) kolumn wielkich, tanich i marnych.
I choć dzisiaj coraz częściej mamy okazję spotkać kolumny zaskakująco duże, solidne i niedrogie, to najczęściej słuszna pozostaje zasada, że w ramach danej epoki i zakresu cenowego, kolumny mniejsze będą w technicznych detalach ambitniejsze od większych.
Jednak główną intencją Focala wyrażoną w projektach V było nie tyle uruchomienie radykalnie nowych koncepcji i materiałów, jakich wcześniejsze Chorusy nie zaznały - bo od strony podstawowych rozwiązań są one do poprzedników z serii S dość podobne - ale nadanie im wyrazistego charakteru estetycznego, jakiego dotąd w zakresach niskobudżetowych nie spotykaliśmy.
Projekt powstał przy udziale paryskiej pracowni "Pineau et Le Porcher", i trzeba przyznać, że robi wrażenie. Że nie wszystkim będzie się podobał? Gdyby tak było, nie byłby wiele wart. Odczucie nowoczesnego wzornictwa zawsze jest okupione zdziwieniem i brakiem akceptacji nawet dużej grupy potencjalnych klientów; ważne aby równocześnie dostatecznie duża grupa była zachwycona. Letnie uczucia w czasach tak silnej konkurencji są niewiele warte.
Litera V symbolizuje założenia plastyczne - w kształtach Focal Chorus 714V odnajdziemy ją w kilku miejscach, ostre krawędzie odbudowy rysują się odważnie, nie dając pola do popisu żadnym zaokrągleniom.
Trochę to wbrew nie tylko standardowym zwyczajom wzorniczym, ale i akustycznym, niepokojące wydają się zwłaszcza liczne krawędzie w sąsiedztwie głośnika wysokotonowego, jednak być może zręczny konstruktor jest w stanie wzajemnie skompensować ich wpływy.
Kształty są trochę ryzykowne, jakość okleiny już bez dwóch zdań - wyśmienita. Jednak nie pierwszy to raz, kiedy folia drewnopodobna może zmylić nawet dobre oko. Metoda polega na tym, że wcale nie próbuje imitować naturalnego forniru poprzez delikatne wgłębienia powierzchni - bo właśnie ich sztuczność najszybciej ujawnia prawdę - ale jest gładka tak jak fornir wielokrotnie szlifowany i lakierowany, dzisiaj najmodniejszy na wyższych pułapach cenowych.
Przy ładnym kolorze efekt murowany. Ciekaw jestem tylko, czy elegancki orzech znajdzie już teraz uznanie w zaczereśnionych gustach wciąż dominujących na naszym podwórku.
Obudowa Focal Chorus 714V ma w środku dwa wzmocnienia - jeden wieniec (pomiędzy głośnikami niskotonowym a nisko-średniotonowym) i pełną przegrodę, ujawnioną głęboką ręczną penetracją, umieszczoną ok. 20 cm powyżej dolnej ścianki.
Zmniejsza ona czynną objętość obudowy, co widocznie optymalizuje warunki pracy głośników i ich układu bas-refleks, szkoda jednak, że nie wykorzystano tej sytuacji i nie stworzono dostępu do wydzielonej w ten sposób komory, aby dać możliwość wypełnienia jej balastem.
Ostatecznie można tę sprawę załatwić we własnym zakresie. Do dolnej ścianki przymocowano cokół o grubości 1-cm, którego obrys jest nieco mniejszy od poziomego przekroju samej skrzynki, stąd nie służy on zwiększeniu stabilności, ale optycznemu "oderwaniu" obudowy od podłogi. Oczywiście prześwit zwiększy się jeszcze, gdy zamontujemy kolce.
Dwa 15-cm głośniki pracują zgodnie z zasadami układu dwuipółdrożnego - dolny przetwarza tylko niskie częstotliwości, górny również średnie. Same przetworniki są jednak identyczne, z membranami poliglasowymi (zasadniczo celuloza) i miękkimi, choć kształtem przypominającymi "korektory fazy" nakładkami przeciwpyłowymi.
Ale to głośnik wysokotonowy był zawsze najbardziej charakterystycznym punktem francuskich konstrukcji. W serii Chorus S wprowadzono nowy typ kopułki (choć oczywiście po focalowsku wklęsłej) - aluminiowomagnezowej, opatrzonej symbolem TNC, która osiągnęła charakterystyki bliższe referencyjnym kopułkom berylowym, niż wcześniej stosowane kopułki tytanowe.
Te, wraz z Cobaltami, chyba odeszły już do historii, podobnie jak polikewlar. W serii Chorus V występuje udoskonalona wersja TNV - zmiany dotyczą zawieszenia, układu magnetycznego i braku ferrofludu. Zwrotnica składa się z filtrów 2. rzędu, dwie cewki rdzeniowe i dwa elektrolity tworzą filtry dolnoprzepustowe, polipropylen i cewka powietrzna filtr górnoprzepustowy.
Odsłuch
Wobec konkurencji dużych kolumn Chorusy wcale nie zachowują się bojaźliwie czy choćby ostrożnie, nie bronią się brzmieniem neutralnym, spokojnym, które miałoby nas przekonać, że właśnie ten i tylko ten głośnik zasługuje na miano audiofilskiego.
Focal Chorusy 714V poczynają sobie śmiało w wielu dziedzinach, poczynając od przestrzenności - budują plastyczne i głębokie plany. Grają jednak zadziornie, tonalnie trochę niespokojnie, ale wyraziście i dźwięcznie. Ładnie szarżują basem. To jeden z tych przypadków, że głośnik w sumie mały, a może.
Oczywiście nie wjedziemy z tym basem i całą resztą na bardzo wysokie poziomy głośności, 714V "skończą się" wcześniej niż większe konstrukcje tego testu, tutaj ich ograniczenia dynamiczne wreszcie się objawią, ale dopóki nie będziemy szaleć i wymagać szaleństw od nich, będą grały chętnie, dynamicznie, a bas będzie ich silną bronią.
Niskie tony zostały efektownie rozciągnięte - sięgają naprawdę nisko, co potwierdziły pomiary - ale pracują też motorycznie, sprężyście, i bez wyraźnych przydudnień. Nie reprezentują stylu szlachetnej suchości ukazywanej przez Heco, czego jednak nie odczuwamy jako niedostatku, bo pewne zaokrąglenie krawędzi też odbieramy jako zachowanie poprawne i trzymające się blisko naturalności.
Na znacznie większą swobodę Focal Chorus 714V pozwalają sobie w zakresie średnio-wysokotonowym, który z pewnością wnosi do ich brzmieniowego oblicza najbardziej indywidualne rysy - może kontrowersyjne, ale nie pozwalające przejść obojętnie.
Pierwsze wrażenie - dużo góry. Chwilę potem przychodzi doprecyzowanie - nie samych wysokich tonów, a w każdym razie nie całości, lecz dolnego podzakresu.
Wywołuje to efekt "podmetalizowania", które na pewnych nagraniach dodaje wprost agresji, na innych tylko i aż dźwięczności; raz poczytamy to za zaletę, innym razem za wadę. Jaki bilans zrobimy na końcu, trudno przesądzić, bo będzie on zależał nie tylko od muzyki, ale i od naszych preferencji, a także od sprzętu współpracującego.
Focal Chorus 714V same w sobie są już maksymalnie naładowane energią we wspomnianym zakresie, nam pozostaje tylko je uspokajać, albo po prostu polubić taki sposób grania. Mała, ale charakterna kolumienka, której brzmienie dość szybko pozwala zorientować się, czy jest w naszym typie. Pomysł brzmieniowy logicznie podąża za wzorniczym - kochaj albo rzuć.