Jak dotąd przedstawicielami tej linii były małe multiroomowe systemy WACS, w tym roku producent zdecydował się pójść w swoich innowacjach trochę w bok. Zestaw Philiphs MCi500H wygląda jak typowa, stereofoniczna wieżyczka, w rzeczywistości ma znacznie większe możliwości.
Całą elektronikę zawarto w jednej obudowie. Oglądając materiały reklamowe, wydaje się, że są to dwa niewielkie urządzenia ustawione jedno na drugim. Oczywiście taki efekt nie jest przypadkowy, dwa frontowe segmenty oddzielono plastikowym przepierzeniem, w którym zresztą sprytnie ukryto szufladę na płytę.
Panele pokryte są zaczernionymi płytkami pleksi i okolone ładnymi, szaro-srebrnymi ramkami. Na górnym znajduje się duży wyświetlacz LCD, na którym znakomicie widoczne są wszystkie funkcje i informacje. Na dolnym rządzi podświetlana gałka kryjąca najważniejsze przyciski do obsługi napędu.
Czytaj również: Linia produktów Philips Fidelio wróciła na rynek i ma się dobrze
Philiphs MCi500H - złącza
W sumie urządzenie prezentuje się całkiem szykownie. Na górnej płycie jest gniazdo portu USB oraz wyjście słuchawkowe. Kwestionuję taką lokalizację portu USB: wkładanie tam pendrivea wcześniej czy później spowoduje, że ktoś go złamie, wyrywając przy okazji gniazdo.
Z tyłu mamy wejście sieciowe na klasycznym RJ-45, wejście stereofoniczne audio na RCA oraz wyjścia głośnikowe. Producent dołącza do zestawu dwa komplety kabli, krótsze i dłuższe. Jest także antena do WLAN.
Pierwszym krokiem, który producent opisuje w instrukcji obsługi, jest skonfigurowanie sieciowe. Zestaw potrafi przenosić muzykę na swój wewnętrzny twardy na cztery sposoby: zgrywać zripowane płyty CD, importować ścieżki z peceta, nagrywać z radia (zwyczajnego lub internetowego) albo rejestrować z zewnętrznego źródła.
Wygoda wspomnianych operacji nie byłaby wystarczająca, gdybyśmy mieli posługiwać się wyłącznie wyświetlaczem urządzenia, stąd pomysł (i jego realizacja), by dołączyć oprogramowanie dla pecetów dające o wiele większe możliwości edycji ścieżek.
System, choć koncepcyjnie i funkcjonalnie jest dość skomplikowany, to jednak w obsłudze jest bajecznie prosty, oczywiście pod warunkiem, że wybrane ścieżki zapakowaliśmy już na HDD. A w tym celu potrzebujemy bliższego zapoznania się z programem obsługującym bibliotekę zarejestrowaną na współpracującym komputerze.
Miejsca na wewnętrznym dysku powinno wystarczyć przeciętnemu użytkownikowi - 160 GB, co w praktyce oznacza 30-40 tys. ścieżek nagranych ze średnią dla MP3 jakością. Właściwie skonfigurowane urządzenie będzie ściągać dane do wgranych płyt z serwisu Gracenote.
Wzmacniacz ma moc 2 x 50 W (informacja producenta), a głośniki prezentują się bardzo porządnie. Są to średniej wielkości monitory. Obudowa pokryta jest błyszczącym plastikiem (przód) oraz czarną okleiną, wszystko to jednak wykonano z wielką starannością.
Bas i średnie częstotliwości odtwarza głośnik piętnastocentymetrowy, wysokie tony tekstylna kopułka. Bas-refleks znajduje się z tyłu. Pilot jest mały, niepozorny, ale ergonomiczny.
Odsłuch
Wierzcie lub nie, ale system Philiphs MCi500H dysponuje naprawdę dobrym dźwiękiem, co można szybko stwierdzić za pomocą płyt CD, a także potwierdzić za pomocą ich kopii zapisanych na twardym dysku.
Wysokiej dynamice towarzyszy naturalność i kultura właściwa naprawdę dobrym monitorom. Zakres średniowysokotonowy to w tej klasie produktów wręcz popis wyrównania i dokładności.
Na tym tle pewne zastrzeżenia można mieć do basu, który pozwala sobie trochę na zbyt wiele, gdyby było go odrobinę mniej, mielibyśmy brzmienie doprawdy wyrafinowane.
Basu nie jest jednak aż tak dużo, aby robić z tego problem, dla wielu użytkowników będzie to wręcz bonus i miłe zaskoczenie, że mikrowieżyczka tak dziarsko sobie poczyna.
Brzmienie jest sprężyste i muskularne, dźwięki są twarde, ale nie ostre, a najważniejsze informacje wyraźnie wybijają się przed tło. Ponadto można słuchać całkiem głośno - za te pieniądze to naprawdę coś.