Wiem, że operowa śpiewaczka nie zaśpiewa bluesa jak Billie Holiday czy Bessie Smith, ale niech chociaż spróbuje. Niestety, Barbara Hendricks postanowiła wykonać klasyczne bluesy klasycznie, czyli w operowym stylu. A że przy okazji zatraciła gdzieś istotę tego stylu, pewnie nie ma dla niej znaczenia.
Nastrój ratuje, a raczej próbuje tworzyć, akompaniujący jej zespół, kwartet szwedzkiego saksofonisty Magnusa Lindgrena. Ale jest to tylko poprawne granie z nut. Żeby dobrze grać bluesa, trzeba trochę przeżyć, a młodzi Skandynawowie biedy u boku wielkiej śpiewaczki chyba nie zaznali.
Pamiętam ich koncert w ramach Ery Jazzu, kiedy Barbara Hendricks śpiewała jazz, również z mizernym rezultatem. Chociaż na żywo łatwiej było docenić barwę jej głosu i perfekcyjne wykonanie. Ale tu jej wibrujące nuty wręcz mnie drażnią, taki styl kompletnie nie nadaje się do śpiewania bluesa. A kiedy wchodzi w wysokie rejestry w "Billie`s Blues", pewnie Billie przewraca się w grobie. Nie polecam, choć może fani śpiewaczki zechcą poznać jej nowe zainteresowania.
Marek Dusza
ARTE VERUM