Wznowienie kultowej pozycji z 1989 r. nie tylko w dyskografii samego Hookera, ale także w kategorii bluesa. W postaci tego wielkiego bluesmana najbardziej frapowało to, że swym mocnym głosem właściwie melodeklamował, bo w rankingu gitarzystów nie był uznawany za postać wiodącą.
Natomiast John Lee Hooker jak nikt inny hipnotyzował swym głosem, a odgłos kilku gitarowych akordów dopełniał aurę niepowtarzalnej całości. Nie zawsze jednak produkcje tego boogie-bluesmana były najwyższych lotów, ale podczas tych nagrań Hooker wspiął się na swoje wyżyny.
Może to zasługa producenta/ gitarzysty Roya Rogersa, może udział w sesjach tak wielkich artystów, jak: wokalistka Bonnie Raitt, gitarzystów Carlos Santana, Robert Cray, George Thorogood, harmonijkarza Charlie Musselwhite’a, zespołów Canned Heat i Los Lobos, jednak główny bohater nie był nigdy w tak dobrej formie.
Przypomniano w nowych aranżacjach znane kompozycje Hookera. Za sprawą Santany utwór tytułowy ma wyraźnie latynoskie zabarwienie; taka fuzja stylistyczna wydawałaby się ryzykowną, a jednak nadała siły całemu albumowi.
W kolejnym utworze "I Am in the Mood", Raitt – posiadająca już poważny dorobek – wydaje się być uczennicą mistrza. W "Baby Lee" ujawnia się, jakby od niechcenia, cały kunszt Hookera i tak pozostaje w różnych odcieniach muzycznych aż do końca płyty.
Cezary Gumiński
Craft/Universal