Oto najbardziej hałasujące trio Ameryki i jego znakomity blues-rockowy album na początek roku. Na dodatek to debiut nowego zespołu, choć jego członkowie mają za sobą lata doświadczeń.
Urodzony w Mediolanie basista Fabrizio Grossi migrował przez Londyn do Kanady i USA, by osiąść w Mieście Aniołów. Teksańczyk Lance Lopez gra na gitarze ostre jak brzytwa riffy, a śpiewa głosem tak mocnym, że ciarki chodzą po plecach. Występował z legendą R&B Johnnym Taylorem i mistrzami bluesa: Lucky Petersonem i Bobbym Blue Blandem. Perkusista Kenny Aronoff współpracował z takimi gigantami jak: B.B. King, Eric Clapton, Jack White, Billy Gibbons, Bonnie Raitt i Dr. Johnem. Połączyła ich chęć powrotu do źródeł bluesa i energia, którą tchnęli w swoje koncerty i nagrania.
"SBM to więcej niż zespół, to impreza, na którą zaprosiliśmy przyjaciół" - powiedział Fabrizio Grossi. "Bez bluesa człowiek nie ma duszy, a gdybyśmy w tę muzykę nie włożyli duszy, nie byłoby uczuć, napięcia i rytmu. Ten album jest hołdem dla istoty bluesa".
Razem z gośćmi, wśród których znaleźli się gitarzyści: Billy Gibbons, Walter Trout, Warren Haynes, Robben Ford, Eric Gales i Chris Duarte, stworzyli muzykę, która zawładnie sercami miłośników bluesa i rocka od pierwszego utworu "Miracle Man" i będzie trzymać w napięciu do ostatniego "Watchagonnado". Supersonic Blues Machine z Włochem w szeregach udowodnili, że w Ameryce bije serce najbardziej osobistej muzyki - bluesa.
Marek Dusza
MASCOT/MYSTIC