8 maja Joe Bonamassa skończył 39 lat, a już jest uznawany za czołowego gitarzystę i najpopularniejszego bluesmana. Popularność przyniosły mu żywiołowe koncerty i znakomite albumy. Od 11. roku życia uczył się u mistrza country Danny`go Gattona. Rok później miał zaszczyt zagrać w zespole supportującym B.B. Kinga.
Od początku swojej fascynacji bluesem Joe Bonamassa zbiera gitary i ma ich już ponad 150. Na jednym koncercie korzysta przynajmniej z pięciu instrumentów, a w studio potrafi wykorzystać brzmienie ponad dwudziestu gitar. Każda jego płyta wskakuje na pierwsze miejsce listy "Billboardu" już tydzień po premierze, oczywiście w kategorii bluesa.
Nie inaczej będzie z najnowszym albumem. "Blues of Desperation" tryska energią, tętni życiem. Nagrań dokonano w legendarnym RCA Studio A w Nashville cudem ocalonym przed rozbiórką, gdzie teraz mieści się Grand Victor Sound Studios, a wcześniej nagrywali m.in. Elvis i Chet Atkins.
Producent Kevin Shirley namówił Joe, by ten powrócił do swych początków i nagrał album w trio, na pełnych obrotach, jak na koncercie. Okazało się, że solówki Bonamassy są tak ekspresyjne, że potrzebna jest dla równowagi druga perkusja. Z takim dopalaczem bluesmani poszybowali pod niebiosa.
Ten znakomity album ma kilka kandydatur na przeboje: ballady "Drive" i "The Valley Runs Low", energetyczny "This Train" i soczysty blues w rockandrollowym stylu "You Left Me Nothin’". Przejrzyste nagranie pozwala delektować się brzmieniem gitar Bonamassy i jego szorstkim głosem rasowego bluesmana.
Marek Dusza
MASCOT/MYSTIC