Uwielbiam bluesowe albumy Erica Claptona, a takim jest najnowszy "I Still Do" ("Jeszcze to robię"). I słynny "Slowhand" rzeczywiście robi to dobrze, bo jak mało który Europejczyk "czuje bluesa".
Znakomita, wręcz ikoniczna jest okładka albumu. Wizerunek mistrza bluesa namalował Sir Peter Blake, 84-letni artysta, autor słynnej okładki albumu "Sgt. Pepper`s Lonely Hearts Club Band" The Beatles, a także minimalistycznego rysunku na okładce płyty Claptona "24 Nights".
Wirtuoz gitary zaprosił do współpracy weterana studiów nagraniowych, producenta Glyna Johnsa, którego dziełem jest brzmienie kilkudziesięciu znaczących płyt w historii rocka, głównie brytyjskich artystów: Stonesów, Zeppelinów, The Who, The Clash i sesji "Get Back" Beatlesów. W 1977 nagrał z Claptonem jeden z najlepszych jego albumów "Slowhand" i do tego brzmienia a także prawdopodobnie swobodnego stylu pracy chciał powrócić.
Efekt jest znakomity. Album "I still do" otwiera standard "Alabama Woman Blues", który Clapton wykonuje na koncertach od 1993 r. popisując się surowym brzmieniem gitary i śpiewem w stylu dawnych mistrzów bluesa. Na akordeonie zagrał tu nowy członek zespołu Dirk Powell. Z wielkim uczuciem Eric Clapton śpiewa lekką piosenkę JJ Cale`a "Can`t Let You Do It" utrzymaną w autostradowym tempie.
Organy Hammonda i harmonijka w tle tworzą miły nastrój. Nastrojowa ballada "I Will Be There" ma zadatki na przebój, a tajemniczy głos "Angelo Mysterioso" (jakaś sława country?) pojawia się w refrenie. Kapitalny gitarowy wstęp ma blues "Spiral", a "Catch the Blues" można nazwać znakiem firmowym artysty.
Marek
BUSHBRANCH/SURFDOG/UNIVERSAL