Niedoceniana u nas wokalistka Bonnie Raitt jest hołubiona w Ameryce za jej eklektyczne albumy z pogranicza bluesa, rocka i country. Ten styl, zwany "americana", zasługuje na szersze uznanie i uwagę, bo mieści się w nim wielu znakomitych artystów.
Bonnie Raitt jest 50. na liście stu największych wokalistów wszech czasów magazynu "Rolling Stone" i 89. na liście stu największych gitarzystów tegoż periodyku. Odebrała dziesięć nagród Grammy, a jej najnowszy album "Dig In Deep" został nominowany w kategorii "Najlepiej zrealizowanych nieklasycznych", co statuetki jej nie przyniesie. Jeśli wygra, to na scenę Microsoft Theater w Los Angeles wyjdą: Ryan Freeland, który "kręcił gałkami" w studiu i Kim Rosen odpowiedzialny za mastering.
Rzeczywiście, płyta brzmi znakomicie, ma surowe, orzeźwiające brzmienie, dzięki czemu jej Fender Stratocaster zyskuje niepowtarzalny charakter. Gitarę kupiła za 120 dolarów w 1969 r. i używa do dziś. Na płycie słychać dużo więcej gitar. Wspomaga ją, także wokalnie, George Marinelli, a gościnnie zagrali: Bill Frisell, Greg Leisz i Joe Henry, producent albumu.
Bonnie Raitt pisze świetne piosenki, jak dynamiczna, wprawiająca w dobry nastrój "If You Need Somebody" czy balladowa "The Ones We Couldn't Be". Idealny album do zabrania w trasę.
Marek Dusza
REDWING RECORDS