Ukrywający się pod szyldem The Streets, Mike Skinner, uchodzi za jednego z najważniejszych przedstawicieli wyspiarskiego hip hopu. Z jego piosenek można więcej się dowiedzieć, co gryzie młode pokolenie, niż niejednej uczonej socjologicznej publikacji. Tematem swoich rymowanek uczynił takich jak on, zagubionych chłopaków, włóczących się po klubach, mających problemy z dziewczynami i narkotykami. Czwarta płyta Skinnera miała być zwrotem w jego karierze. Dobiegający trzydziestki twórca najwyraźniej dojrzał i położył nacisk na stronę duchową tekstów. Inspiracji szukał w Biblii, ale prawdy, które głosi to nic odkrywczego. Można by to przełknąć, gdyby obudował je ciekawą melodyką, lecz i ten element szwankuje na płycie. Mike Skinner dorósł i stał się nudny.
Grzegorz Dusza
WARNER MUSIC