Znakomite płyty "Scum Fuck Flower Boy" oraz nagrodzona Grammy "Igor" wyniosły Tylera, The Creatora na sam szczyt rankingu amerykańskich raperów. "Call Me If You Get Lost" jest równie udaną produkcją, choć niektórzy będą kręcić nosem, że artysta zbyt mocno skierował się w stronę komercyjnych brzmień.
Trudno jednak oskarżać go o sprzyjanie tanim gustom, bo tworzony przez niego hip hop wciąż może uchodzić za innowacyjny i wzorcowy. Tyler, The Creator całymi garściami czerpie z dorobku czarnej muzyki, przywołuje najlepsze czasy soulu, funku, jazzu i r’n’b.
Jego album to istny kalejdoskop złożony z bardzo różnorodnych fragmentów. Wciąż zmienia się stylistyka utworów, ich tempo i charakter. Amerykanin łączy sample z żywymi instrumentami, łagodny flow z ostrym bitem, rapowane partie z ciepłym wokalem.
Dzieje się tu tak wiele, że nie możemy sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji, bo umknie nam wiele smaczków. Zresztą najlepiej płyty "Call Me If You Get Lost" słuchać w całości, tak jak słowno-muzycznego słuchowiska.
Wśród krótkich, często urywanych kompozycji wyróżnia się blisko 10-minutowa "Sweet/I Thought You Wanted To Dance". Jej kołyszący rytm, wyluzowany klimat i falsetowe wokale przywołują szczytowe dla amerykańskiego soulu lata 70.
Grzegorz Dusza
Sony Music