Najbardziej z polskiego hip hopu lubię to, co hip hopem nie jest. Choć bracia Waglewscy tworzą muzykę, którą można przyporządkować do tego nurtu, to jest ona na tyle uniwersalna, że są ją w stanie zaakceptować odbiorcy o całkiem odmiennych gustach muzycznych i w różnym wieku.
Fisz i Emade to muzyczni erudyci, świetnie orientujący się w stylach i ich odmianach, co idealnie potrafią przełożyć na własną twórczość. Na płycie "Ballady i protesty" nawiązują do lat 90. Choć ta epoka wydaje się nam nie tak odległa, to stawiają się w roli oldschoolowców, wręcz zgredów ("Ok boomer").
Sporo tu minimalistycznych podkładów opartych na prostych basowych motywach, elektronice i gitarach, na tle których Fisz buduje swoje partie wokalne. Mimo surowej produkcji płyta jest różnorodna, żongluje klimatami i brzmieniami. Album "Ballady i protesty" składa się z osiemnastu kompozycji podzielonych na dwie części.
Pierwszej – balladowej o spokojnej narracji, wyciszonej i surowej; drugiej – nazwanej protesty, bardziej nerwowej, o żwawszym rytmicznym brzmieniu. Choć muzycznie płyta sięga wstecz, to tekstowo opowiada o problemach dziejących się tu i teraz, tuż obok nas. Fisz nie moralizuje, lecz budzi nasze sumienia, dzieli się wątpliwościami, które podsunął mu okres pandemiczny.
Grzegorz Dusza
Mystic