Okładka październikowego numeru magazynu "Down Beat" pokazuje nową gwiazdę wokalistyki z pogranicza jazzu i r`n`b Gregory`ego Portera w charakterystycznej czapce z nausznikami. Widać to nieodłączna część jego image`u, bo zdjęć Portera bez czapki nie widziałem.
Jego debiut "Water" był nominowany do Grammy 2011, lecz wygrała Dee Dee Bridgewater. Wydany w ubiegłym roku album wokalisty "Be Good" otrzymał nominację do Grammy w kategorii Traditional R&B Performance, ale przegrał z Beyonce.
Świat jazzu uznał go za swojego, bo potrzebuje nowych głosów i talentów. A Gregory Porter doskonale wpisuje się w tradycję śpiewania ze zrozumieniem, jaką zapoczątkowali Nat "King" Cole i Frank Sinatra. Blisko mu także do Marvina Gayea, choć mnie najbardziej przypomina improwizujące Betty Carter i Abbey Lincoln.
Co najważniejsze, Gregory Porter jest kompozytorem i autorem mądrych tekstów - warto się w nie wsłuchać. Śpiewa z przekonaniem, choć nie natarczywie, a jego zrelaksowany styl przypadnie do gustu szerokim kręgom odbiorców.
Kompozycje pozostawiają sporo swobody na improwizacje towarzyszących mu wytrawnych jazzmanów. Album zamyka ballada "I Fall In Love Too Easily" zaśpiewana tylko z akompaniamentem pianisty Chipa Crawforda i kontrabasisty Aarona Jamesa. To przejmująca, mistrzowska interpretacja na miarę duetu Tony Bennett - Bill Evans.
Marek Dusza
Blue Note / Universal