Wydawałoby się, że nagrania weterana polskiego jazzu, wibrafonisty, kompozytora i aranżera, Jerzego Miliana, cieszą tylko nostalgiczne uszy jazzfanów po pięćdziesiątce. A zainteresowały one także didżejów i to z londyńskiego tygla klubów, gdzie miksuje się najlepszą muzykę z całego świata.
Sięgają oni po płyty Miliana od lat, a że wydał ich za granicą nie mniej niż w Polsce, to wybór mają szeroki. Pozostawił też przecież mnóstwo nagrań radiowych dokonanych na wschód i zachód od Łaby, które są mniej dostępne i tym bardziej cenne.
Na płycie "When Where Why" znalazły się niepublikowane wcześniej utwory zrealizowane w latach 1972–1979 z DDR Rundfunk Tanzorchester Berlin pod kierunkiem Güntera Gollascha. To przede wszystkim muzyka łatwo wpadająca w ucho. Można przy niej tańczyć, ale i słuchać jej dla przyjemności, bo ma specyficzną lekkość i chwytliwą melodykę.
NRD-owski big-band Gollascha był odpowiedzią na światowe sukcesy "happy music" Jamesa Lasta, a dzięki kompozycjom Jerzego Miliana zyskał odrobinę słowiańskiej nostalgii. To muzyka, która z powodzeniem mogłaby ilustrować najlepsze amerykańskie thrillery, romanse i horrory. Gdyby Jerzy Milian znalazł się w USA, Quincy Jones i Lalo Schifrin mieliby konkurenta.
Marek Dusza
GAD Records