Najważniejsze trio od czasu Nirvany; słuchając The Bad Plus można mieć pewność, że amerykański jazz nie przysnął; to akustyczne trio przyszłości - takie opinie można przeczytać w prasie amerykańskiej.
Dla nas ich muzyka nie jest może aż tak rewolucyjna, bo mamy w pamięci albumy szwedzkiego tria e.s.t., które wcześniej przełamało tradycyjne brzmienie formacji: fortepian-kontrabas-perkusja.
Co niezmiennie wyróżnia The Bad Plus na tle podobnych zespołów, to energia muzyki, mocny bas i pewna doza nonszalancji. Ten kontrabas jest dla mnie silnym magnesem, bo niewiele jest nagrań tak realizowanych, nawet jeśli liderem jest kontrabasista.
Już od pierwszego utworu "Maps" nowy album "It’s Hard" powoduje mrowienie na plecach, a u niektórych może nawet wywołać stany niepokoju. Poszarpany rytm o zmiennym metrum i quasi-freejazzowa stylistyka dowodzą, że Amerykanie nie robią sobie nic z zasady, że na początek dajemy utwory mające przyciągnąć jak największą rzeszę kupujących.
Na płycie nie brak przecież utworów melodyjnych, bo muzycy The Bad Plus mają zdolność do wymyślania prostych, łatwo wpadających w ucho motywów. Są nawet tematy balladowe, słowem - pełna różnorodność. Nikt przy "It`s Hard" nie zaśnie, a nawet może być zaskoczony inwencją muzyków.
Marek Dusza
OKEH/SONY