Izraelski trębacz Avishai Cohen zdobył pozycję czołowego jazzmana na światowej scenie dzięki coraz ciekawszym albumom wydawanym przez ECM Records i różnorodnym projektom.
Pamiętam jego intrygujący występ w duecie z pianistą Piotrem Orzechowskim w Warszawie, grał na festiwalu Jazztopad i Jazzowej Jesieni w Bielsku-Białej. Teraz prezentuje zespół przyjaciół, który założył, kiedy wrócił z USA do Izraela.
Nazwa grupy Big Vicious wywołuje pejoratywne skojarzenia, z których najłagodniejsze to Wielki Złośnik. To chyba dla kontrastu, bo z trąbki Avishaia Cohena wieją łagodne nuty, nawet jeśli gra dynamicznie. Jego charakterystyczne, płynne brzmienie pozbawione wibrata idealnie pasuje do estetyki ECM-u.
Niecodzienna, jak na estetykę ECM, okładka przedstawia grafikę zespołu, a w nim nietypowy zestaw instrumentów: dwie gitary, dwie perkusje i lider grający nie tylko na trąbce, ale i na syntezatorach, zaś Ziva Ravitz używa samplera siedząc za perkusją.
Przypomniał mi się skład zespołu Ornette'a Colemana na Jazz Jamboree - on też miał podwojony skład, w tym dwie basówki. Ale Avishai Cohen nie jest free-jazzowcem. Owszem, eksperymentuje z brzmieniem, tym razem jest tu sporo elektroniki, ale jego kompozycje pozostały melodyjne i nastrojowe. To muzyka dająca wytchnienie i zachęcająca do kontemplacji.
Marek Dusza
ECM/Universal